Nie mogłam pomyśleć,że bedę w jednym busie przez miesiąc z najbardziej rozpieszczonym dzieciakiem. Zacisnełam wargi i wybuchnełam złością..
- Co?! Nie ma takiej opcji,że pójde na to! -wstałam kipiąc ze złości.
- Selena,spokojnie porozmawiajmy - usadowiła mnie na fotelu, kładąc dłonie na moich ramionach, nieodpowiedziałam.
- Scooter się zgodził i już wszystko załatwione,każdy uważa że nasze studio to najlepsze
studio taneczne w Los Angeles. Musisz się zgodzić, proszę. - poprosiła z zmartwieniem
- Kiedy mam się pakować? - zagryzłam wargę z zdenerwowanie.
Demi nic nie odpowiedziała tylko pisneła mi do ucha i rzuciła się na mnie. Będe musiała nauczyć się być asertywną, bo jak dalej pójdzie jeszcze zgodze się na walkę z tygrysem.
- Jutro jedziemy do Canady, lot zaplanowany jest na piątą rano. Pojedziemy do tour busu i jedziemy w trasę.
Piąta rano? Demi czy ty do reszty oszalałaś? Ja przynajmniej muszę spać dziesięć godzin,dlatego specjalnie mam zajęcia na jedynastą.
- Ale obiecuj, że bede miała pokój jak najdalej Bieber'a
- Mhm - odpowiedziala niepewnie ale to zignorowałam, wiedziałam, że mi to załatwi.
Wyszłam z pokoju z lekkim poddenerowaniem, będe musiała przeżyć ten miesiąc.
Zgasiłam silnik i odetchnełam z ulgą, byłam tak zmęczona,że moja potrzeba by poczuć smak mrożonej kawy z nutą vanilli spadła do 10 procent. Wziełam portfel w dłoń i wysiadłam z czarnego range rover'a. Szłam takim krokiem,że bałam się o to czy w połowie przejscia nie upadne. Otworzyłam drzwi starbucks'a z nadzieją, że bedzie mała kolejka. Nie mam ochoty czekać pół godziny przy blacie wsłuchując się w muzyke kojarzącą się z lat 80. Ustałam przy kasie czekając na sprzedawczyni. Zamówiłam mrożoną kawe z vanilią. Nie mineło 3 minut już moje zamówienie stało na blacie, podałam pieniądze dziewczynie i z moim piciem wyszłam kierując się do samochodu pełna pragnienia. Usadowiłam się na czarnym skórzanym fotelu i napiłam się kawy. Czułam smak kofeiny i odrazu poczułam się lepiej. Ruszyłam do domu z świadomością, że od jutra bedę dzieliła jeden bus z Justinem.
Obudziły mnie jakies dźwięki, budzik. Szturchnełam reką i ucichł, otworzyłam powieki. Zraziło mnie słońce dobijające się do pokoju przez okno, jedyne co mnie uszczęśliwiło to pogoda. Zerwałam się z łóżka i zerknełam na buzik, 4:00 ughh czemu?!. Westchnełam i przetarlam oczy idąc do mojej białej łazienki. Przelotnie spojrzałam na lustro. Moje włosy nie były aż tak złe, sięgnełam po szczotkę i rozczesałam ciemno brązowe lekko lokowane włosy. Wyszczotkowałam zęby, przemyłam twarz orzeźwiającą woda. Nałożyłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki szybkim krokiem podeszłam do szafy i wyciągnełam szare luźne dresy, szary croptop i na to czerwoną w kratkę koszule. Ubrałam to w szybkim tempie nie zapinając koszuli. Zaciągnełam walizkę na dół, zostawiłam ją przy drzwiach. Włożyłam trampki z adidasa, przełożyłam przez ramię czerwoną torbę i wziełam w rekę walizkę, wyszłam z domu zamykając. Wsadziłam walizkę do pagażnika i ruszyłam w strone lotniska.
Wysiadłam uważnie z samochodu wziełam walizkę pod rekę i rozejrzałam się za Demi, usiadłam na siedzeniach oczy same mi się zamykały, wyciągałam telefon z kurtki gdy nagle ktoś wypowiedział moje imię.
- Tutaj jestem! Halo Selena! - machała mi reką przed nosem
- Szukałam Cię Demi - wymamrotałam i wstałam
- Raczej zrobiłaś sobię drzemkę na tutejszych siedzeniach, musimy się spieszyć Justin jest już tam i sprawdzają bus lot zajmie nam godzine lub dwie. - odparła poprawiając koka, który pewnie zajął jej 10 sekund.
Szlismy holem, przeciskałyśmy się przez tłum ludzi, aby jak najszybciej dostać się do samolotu. Ciągnełam za sobą dużą walizkę co druga osoba się o nią potykała. Nic nie poradze, że spakowałam się jak na wyjazd który bedzię trwał rok. Dla mnie miesiąc z Justin'em Bieber'em to przetrwanie wieczności z setką małych rozpieszczonych bachorków i tak miałam dość mojej siostry, Madison.
Madison Gomez moja młodsza siostra, ma 14 lat a jest tak irytująca. Co miesiąc nasza mama musi jej kupywać nowy telefon bo ma dziurawe ręce i pusto w głowie ale i tak ją kocham.
Wsiadłyśymy do samolotu, nawet nie zajełyśmy miejsc już stuardessy latały koło nas pytając czy wszystko wporządku, lub czy chcemy coś do jedzenia. Siedzenia były białe i skórzane, nie za wygodne. Pierwsze co zrobiłam to założenie słuchawek. Puściłam muzykę i przymknełam powieki opierając głowę na oknie, gdzie znajdował się widok z lotu ptaka Los Angeles.
Poczułam mocne szturchanie w ramię, jęknełam cicho i otworzyłam oczy spoglądając na miejsce obok.
- Demi co się dzieje? - spojrzałam na nią spod rzęs.
- Lądujemy, pod czas snu opśliniłaś mi koszulke - zasmiała się, zingorowalam to.
- Nie, zaraz zobaczę się z tym eh - jęknełam zdesperowana.
- Proszę Cię o jedno zachowuj się normalnie, żadnego pyskowania ani nie używaj wulgaryzmów w obecności Scooter'a i Justin'a.
- Czasami zdaję sobie sprawę, że zachowujesz się jak moja mama. - zaśmiałam się
- ''Wylądowaliśmy'' - usłyszałam głos stuardessy.
Zerknełam na okno, lądowaliśmy coraz bardziej zbliżaliśmy się lądu. Nie zmrużyłam oka a już pasażerowie wychodzili z samolotu, wziełam pod pachę poduszkę i wyszłyśmy, zglosiłyśmy się po odbiór walizek.
Przed lotniskiem czakała na nas taksówka, mężczyzna wziął nasze ciężkie walizki i schował je do pagażnika. Usiadłyśmy koło siebie w kabinie żółtego samochodu. Jechaliśmy z średnią prędkoscią, rozglądałam się po Kanadzie. Całkiem ładne te miasto ale wolałam Teksas, tam gdzie moja cała rodzina. Po dziesięciu minutach bylyśmy na miejscu, uważnie wyszłyśmy z taksówki. Starszy mężczyzna podał nam walizki a Demi wręczyła mu 20 dollarów. Na przeciwko mnie stał wielki tour bus, czarny z napisem ''believe'' hmm logo całej trasy. Przeszlyśmy przez droge, z busu wyłonił sie Scooter, a za nim Justin.
Miał około 1,72 m średni wzrost według mnie. Jego oczy były duże, a tęczówki karmelowe, gdy tylko na nie spojrzałam odplynełam... Nie stop!!
Włosy miał postawione na żelu, ciemny blond? Założył na siebie białą zwykła podkoszulkę i prosty szary sweter. Spodnie jeansy które wyglądały jakby miały zaraz się zsunąć i białe supry.
Demi znikneła mi z pola widzenia, Scooter też. Pewnie poszli obgadać wszystko, ale czemu akurat teraz zostawili mnie z NIM?
- Więc nazywasz się Selena? - spytał z cwaniackim uśmiechem, już chciałam mu odpowiedzieć chamsko ale przypomniała mi się rozmowa z Dems w samolocie.
- Tak, czy móglbyś się przesunąć bo chcę wnieść walizkę? - odparłam jak najmilej
- Pokażę Ci twój pokój - podniosłam walizkę i weszlismy do busu.
Wszystko przypominało mi wielki dom Kardiashanów, kolory bieli i czerni. Meble nowoczesne. Skręcilismy w lewo, otworzył biale drzwi. Pokój był biały, łóżko dwuosobowe pościel fioletowa, poduszki białe. W rogu stała szafa, kremowa, a klamka była złota. Po środku ściany widniałe dwojga drzwi, jedne pewnie do łazienki drugie do...
- A to jest mój pokój - wskazał na drzwi obok.
Przecież dobrze wyjaśniłam Demi abym miała pokój jak najdalej tego idioty. Jak mam spokojnie spać wiedząc że w każdej chwili ten Bieber może do mnie przyjść do łóżka, lub zrobić mi zdjecie i wstawić. Wtedy bede wysmiewana na calym swiecie!!
- Nie mógłbyś się przenieść dalej ode mnie? - usiadłam na łóżku patrzac na niego.
- Księżniczko tak jest i tak ma być, nie jestem gwałcicielem nie bój się - usłyszałam jego chłodny śmiech.
- Skąd taka pewność, a teraz idź stąd chce pobyć sama - wskazałam drzwi.
Wyszedl bez zadnego slowa, wreszcie. Wiedzialam ze jest takim dupkiem jakim sobie wyobrazalam. Demi najwyrazniej nie rozumie co to ''nie przydzielaj mi pokoju z nim'' bede musiala z nia pogadac ale nie teraz. Rzucilam sie na lozko i zasnelam...
Pokoj blisko Justina?
Selena bedzie musiala sie przyzwyczaic, bo Justin nie jest latwy.
Zmotywowaliscie mnie do dalszego pisania tego fanfiction/opowiadania. Pod ostatnim rodzialem dostalam duzo pozytywnych komentarzy za ktore dziekuje bardzo. Mam nadzieje ze spodobal sie wam ten drugi rozdzial.
Przepraszam za wszystkie bledy.
Miał około 1,72 m średni wzrost według mnie. Jego oczy były duże, a tęczówki karmelowe, gdy tylko na nie spojrzałam odplynełam... Nie stop!!
Włosy miał postawione na żelu, ciemny blond? Założył na siebie białą zwykła podkoszulkę i prosty szary sweter. Spodnie jeansy które wyglądały jakby miały zaraz się zsunąć i białe supry.
Demi znikneła mi z pola widzenia, Scooter też. Pewnie poszli obgadać wszystko, ale czemu akurat teraz zostawili mnie z NIM?
- Więc nazywasz się Selena? - spytał z cwaniackim uśmiechem, już chciałam mu odpowiedzieć chamsko ale przypomniała mi się rozmowa z Dems w samolocie.
- Tak, czy móglbyś się przesunąć bo chcę wnieść walizkę? - odparłam jak najmilej
- Pokażę Ci twój pokój - podniosłam walizkę i weszlismy do busu.
Wszystko przypominało mi wielki dom Kardiashanów, kolory bieli i czerni. Meble nowoczesne. Skręcilismy w lewo, otworzył biale drzwi. Pokój był biały, łóżko dwuosobowe pościel fioletowa, poduszki białe. W rogu stała szafa, kremowa, a klamka była złota. Po środku ściany widniałe dwojga drzwi, jedne pewnie do łazienki drugie do...
- A to jest mój pokój - wskazał na drzwi obok.
Przecież dobrze wyjaśniłam Demi abym miała pokój jak najdalej tego idioty. Jak mam spokojnie spać wiedząc że w każdej chwili ten Bieber może do mnie przyjść do łóżka, lub zrobić mi zdjecie i wstawić. Wtedy bede wysmiewana na calym swiecie!!
- Nie mógłbyś się przenieść dalej ode mnie? - usiadłam na łóżku patrzac na niego.
- Księżniczko tak jest i tak ma być, nie jestem gwałcicielem nie bój się - usłyszałam jego chłodny śmiech.
- Skąd taka pewność, a teraz idź stąd chce pobyć sama - wskazałam drzwi.
Wyszedl bez zadnego slowa, wreszcie. Wiedzialam ze jest takim dupkiem jakim sobie wyobrazalam. Demi najwyrazniej nie rozumie co to ''nie przydzielaj mi pokoju z nim'' bede musiala z nia pogadac ale nie teraz. Rzucilam sie na lozko i zasnelam...
Pokoj blisko Justina?
Selena bedzie musiala sie przyzwyczaic, bo Justin nie jest latwy.
Zmotywowaliscie mnie do dalszego pisania tego fanfiction/opowiadania. Pod ostatnim rodzialem dostalam duzo pozytywnych komentarzy za ktore dziekuje bardzo. Mam nadzieje ze spodobal sie wam ten drugi rozdzial.
Przepraszam za wszystkie bledy.